8:35 siedzę w autokarze i jadę wspomóc psychicznie brata.
Długie podróże wręcz zmuszają mnie do rozmyślań. Po raz pierwszy moje myśli
zaczęły krążyć nad tematem… miłości. Tak, miłości. Marzyłam o tym, co mnie
zniszczyło. O tym, co wepchnęło mnie do jednego wielkiego bagna, z którego
ledwo wyszłam. Niestety rozum nie miał szans w starciu z sercem, które
potrzebowało jej. Jak to bywa w takim przypadku, byłam w jednej wielkiej kropce. Miłość mnie zraniła,
sparaliżowała, a mimo tego jakaś część mnie potrzebowała jej. Wiedziałam, że
długo nie wytrzymam. Kiedyś w końcu będę musiała poddać się.
Skrupulatnie poinformowałam brata o tym, czego dowiedziałam
się od lekarza. Oczywiście fakt możliwej białaczki skutecznie pominęłam, bo nie
widziałam sensu w informowaniu o tym Michała. Wiadomo, co by się wtedy działo.
Braciszek zabrał mnie na trening, bo w końcu zanudziłabym się sama w tej
Bydgoszczy. W hali byli już wszyscy. Powitali mnie gromko. Uśmiechnęłam się do
każdego z nich i zawinęłam na trybuny. Mariusz skutecznie mnie ignorował, z
resztą, nie miałam ochoty na dowiadywanie się o co chodzi.
Po dwóch godzinach trening się skończył. Była 13:30, do meczu pozostała godzina. Na
trybunach zbierali się już wierni kibice Skry i Delecty. Obie drużyny były na
boisku i wsłuchiwały się w „kazania” trenerów. Michał obrócił się i podchwycił
mój wzrok. Pomachał mi z entuzjazmem i szybko powrócił do wsłuchiwania się w
słowa pana Nawrockiego. Czas mijał mi bardzo szybko, zanim się obejrzałam
zaczął się długo wyczekiwany mecz.
Pierwszy set wprost niesamowity! Niebiański! Skra walczyła i
grała swoją siatkówkę, nie pozwalając Delekcie na dokończenie akcji.
Niespodzianki nie było, 1:0 dla Skrzatów! Potem już zaczęło się gorzej. O
wiele. Niedokończone akcje, lepsza gra Delekty i posypało się. Kibice przyjęli
do wiadomości porażkę Bełchatowa w drugim secie. 1:1. Trzeci set, nowe nadzieje,
niestety, znów na nic. Pomimo walki już w pierwszych sekundach seta, skrzydła
podłamała Skrze kontuzja Michała. Po skoku do bloku niefortunnie spadł na nogę
bydgoskiego atakującego, Dawida Konarskiego i doznał kontuzji stawu skokowego.
Wtedy, kiedy zaczynało się układać. Patrzenie na ból malujący się na twarzy
brata nie było ani trochę przyjemne, próbowałam zrobić cokolwiek. Dopchałam się
do band i histerią wymusiłam na ochroniarzu pozwolenie na przejście. Grę
wznowiono, a Michała opatrywano za ławkami rezerwowych. Szybko się tam
znalazłam. Fizjoterapeuta chyba chciał coś powiedzieć, ale brat mu przerwał.
- To moja siostra. – powiedział. Nawet w jego głosie dało
się wyczuć ból. W jego oczach widziałam łzy, a na twarzy gorycz porażki.
Złapałam go za rękę. To było jedyne co mogłam zrobić.
________________
Nie dodawałam nic, bo... ferie. Z resztą, czasu nie było, no i tak wyszło. Wolny czas zdecydowanie za szybko ucieka, już tydzień ferii odszedł w niepamięć.
Zaczęły się play offy, jutro mecz Skra Bełchatów vs. Asseco Resovia Rzeszów. Boże, nie przeżyję tego meczu! Mam nadzieję, że Bełchatów zwycięży... :)
No to na tyle, miłego czytania.
Liczę na wasze komentarze i opinie. :)
Ha ha. Ferie i czasu nie było? :D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem komu mam kibicować. ;/
To moje 2 ulubione drużyny, wiem że któraś będzie musiała przegrać. ;/
Opowiadanie jest fajne. ;D
No wiesz, korzystałam z ferii :D
UsuńNo właśnie ja tez jestem w kropce. Nie wiem jak wytrzymam ten mecz ;P
I dziękuję:)
Twój blog został nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam, więc do mnie http://carmencerrodreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper Super Super :D Tylko szkoda że Skra już ma 2 mecze w tył z Rzeszowem :/
OdpowiedzUsuńBiedny Winiar :c
OdpowiedzUsuńA z wygranej Sovii się cieszę, ale jest mi przykro z powodu kibiców... Ale zostawmy ten tema. Twoje opowiadanie jest świeeeetne i czekam na kolejny rozdział :>
Pozdrawiam zapraszam do siebie: http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/
Ooooo.. Winiarski da radę, zawsze daje :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mne :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/