Mina Daniela wyrażała więcej niż tysiąc słów. Naprawdę.
Strasznie chciało mi się śmiać, ale musiałam się opanować, bo wolałam nie
widnieć na czarnej liście trenera Nawrockiego. Ten pan zarządził właśnie pochód
do autobusu. Połowa wybrała windę, a druga połowa na czele z Pliną, no i mną
oczywiście, skorzystała ze schodów. W ciszy zeszliśmy na dół i skierowaliśmy
się do autobusu, w którym już tak cicho nie było. Wszyscy nabijali się z
Daniela, któremu chyba to się za bardzo nie podobało, bo zatopił się w lekturze
gazety, najprawdopodobniej „Wyborczej”. Znajdowaliśmy się w pięknym hotelu Blue
Diamond, którego od Podpromia dzieliło około dziesięć kilometrów. Tuż za mną
usadowił się Szampon, czyli nie mogłam narzekać na nudę.
- No i jak tam? Radzisz sobie? – Mariusz chyba uaktywnił w
sobie wujka dobrą radę. Uśmiechnęłam się do niego.
- No radzę sobie, radzę. Muszę, mój drogi. – odparłam. Nienawidzę
jak ktoś się we mnie intensywnie wpatruje, a niestety mój rozmówca właśnie tak
robił.
- Fakt, nie masz wyboru. – wyszczerzył się i odwrócił.
Odetchnęłam ze spokojem, bo już nie musiałam bać się, że jego wzrok ma magiczne
właściwości i widzi moje wnętrze. Mentalne, rzecz jasna. Mój brat, Bąku, Woicki
i Kłos grali w karty. Dostałam zaproszenie do tego karcianego towarzystwa, ale
zrezygnowałam, bo wolałam nie robić z siebie lekkiej idiotki. Cóż, karciarz ze
mnie słaby.
Szybko dotarliśmy na miejsce, ku wielkiej rozpaczy Winiara,
który zaczął wygrywać. Cała kompania wydobyła się z autobusu i wtłoczyła do
hali. Ja musiałam pójść na trybuny i stamtąd obserwować trening, jaki pan
Nawrocki aplikuje swoim podopiecznym.
Jednym słowem – dwie godziny nudy.
Kiedy już po godzinie dostatecznie się nudziłam, dostałam
SMS-a. Nie miałam pojęcia od kogo może być, więc z ciekawością wyjęłam telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam.
„Jestem w Rzeszowie. Gdzie
jesteś? Chcę pogadać.”
Zbyt znajomy numer. Pomimo, że już dawno został przeze mnie
wykasowany, poznałam go od razu. Maciek. Zdradzał na prawo i lewo. Zranił.
Poniżył. Zostawił. A teraz chce się spotkać! W mojej głowie dosłownie huczało.
Skąd on wie, że jestem w Rzeszowie?! Spojrzałam na brata, który właśnie
skończył trening. No tak. Komu chciałoby się kontaktować z moim byłym?
Oczywiście Michałowi! Miałam ochotę wydłubać mu oczy, ale powstrzymałam się i
uznałam, że pogadam z nim później, w hotelu. Zeszłam z trybun i razem z bardzo
zmęczonymi siatkarzami opuściłam halę. Było po nich bardzo widać, że trener dał
im wycisk. Nie dziwiło mnie to, zwłaszcza po debacie pod jego pokojem. Po raz
kolejny wsiedliśmy do autobusu i po raz kolejny udaliśmy się w drogę.
- Marta, stało się coś? – zapytał mnie Mario. Tak wiele
chciałam mu powiedzieć, tak bardzo chciałam wypłakać się mu w rękaw. Tak mocno
pragnęłam wyżalić się mu za całe trzy miesiące. Spojrzałam na niego. Nie
mogłam, nie chciałam i nie potrafiłam.
- Wszystko ok. – zaprzeczyłam wszystkiemu co działo się w
mojej głowie. Oparłam twarz o szybę i przymknęłam oczy, starając się nie myśleć
o tym, jak bardzo nienawidzę, a za jednym razem potrzebuję miłości.
Był ranek. Leżałam w swoim hotelowym łóżku, kiedy rozległo
się walenie do moich drzwi. Przeklinając wstałam i otworzyłam drzwi bratu.
- Słucham ciebie. – powiedziałam i ziewnęłam.
- A no, bo idziemy na trening.
- Czy naprawdę nie mogę zostać tutaj? Muszę tam z wami
jechać? – oparłam się o drzwi senne mrużąc oczy. Michał zrobił zmieszaną minę,
a w mojej głowie nagle wszystko zaczęło się układać w całość.
- Czeka tam na mnie Maciek, prawda? Prosił cię żebyś jakoś
mnie tam zwabił, co? – spojrzałam mu w oczy.
- Michał, jak możesz po tym wszystkim!
- Marta… pójdź tam, pogadaj z nim i tyle. Nikt ci nie każe
do niego wracać. – powiedział. Oj bracie, nawet nie wiesz czym dla mojego serca
będzie ta „zwykła” rozmowa…
- Daj mi pięć minut. – odparłam. Ogarnęłam się i założyłam
na siebie jakieś normalne ciuchy. Wyszłam z pokoju i łamiąc wszystkie blokady,
jakie utworzyło moje zranione serce, ruszyłam na walkę z miłością.
Wpadłam do hali i weszłam na trybuny. Moje serce waliło, w
głowie miałam mętlik, oczy szukały znajomego widoku pewnej osoby. Ujrzałam go i
coś we mnie pękło powodując ogromną rozpacz. Ta znajoma twarz, oczy, usta…
Odwrócił się i spojrzał na mnie, jego wzrok przeszył mnie na wylot. Nagle
poczułam się jak trzy miesiące temu i zapragnęłam znaleźć się w jego ramionach.
Na szczęście, zdrowy rozsądek zaczął działać. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w
jego stronę. Od razu podniósł się i znalazł obok mnie.
- Teraz powiedz mi, co ty tutaj robisz?! – moja twarz nie
wyrażała emocji, ale gdyby zajrzeć w moją duszę…
- Ja wiem jak to wygląda… I wiem, że mnie nienawidzisz, ale…
Ja cię kocham. – powiedział.
- Pięknie kłamiesz mój drogi. Po co tu przyjechałeś? Czego
ode mnie chcesz? – głos zaczął mi się łamać. Spojrzałam na dół, gdzie Skrzaty
kończyły swój szybki trening.
- Bo to nie było tak, jak myślisz.
- Nie?! Nie zdradzałeś mnie?! Nie raniłeś?! Maciek, w moim
życiu nie ma już miejsca dla ciebie. – powiedziałam i wybiegłam z trybun, a
potem z hali. Znalazłam się na zewnątrz i nawet nie zauważyłam, kiedy na moich
policzkach pojawiły się pierwsze łzy. Kolejne były już rutyną. Pozwoliłam im
płynąć. Moje serce łkało, a ja razem z nim. Po chwili znalazłam się w czyichś
ramionach. Wtedy rozbeczałam się na dobre. Nie zastanawiałam się kto mnie
obejmuje. Łzy płynęły z moich oczu. W objęciach czułam się bezpiecznie. Kiedy w
końcu przestałam płakać, spojrzałam na Jego twarz. Brązowe oczy patrzyły na mnie
z taką czułością… Nachylił się. Stykaliśmy się czołami, nasze oddechy się mieszały…
W końcu mnie pocałował.
__________________________________
Witajcie :) Jak widać, oczekiwany przez Was, wątek miłosny.
Wraz z pomocą wielu osób rozpracowałam koncepcję wątku miłosnego na tym blogu! :)
Wersja ta odpowiada mi, nawet bardzo, wam też powinna.
A no i niech mi ktoś powie, gdzie podziała się ta piękna wiosna, co już u nas gościła? :<
Milego czytania, prosze o opinie i komentarze :)
+ Droga P. wiem, że to czytasz i wiem, że dobrze wiesz, komu ten wpis jest zadedykowany :) Dziękuję ci baaardzo, za pomoc w wiesz czym :) Jesteś najlepsza.
Genialne :) Czekam na kolejne rozdziały, tak jak na ten. ♥
OdpowiedzUsuńJak możesz w takim momencie -.- Świetny rozdział ♥ ;D
OdpowiedzUsuńAsiu, wiesz, że cię kochaam, co nie?? A z racji, że cię tak mocno kocham powinnaś się odwdzięczyć dłuższymi rozdziałami! Zuzaa ♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzięki , ale wcale nie jestem najlepsza tylko ty , świetny wpis , tylko dlaczego w takim momencie <333 Jeszcze raz dziękuje i zawsze możesz na mnie liczyć /Podła P
OdpowiedzUsuńSuper piszesz. Zbytnio nie czytam opowiadań o siatkarzach . Chociaż interesuję się siatkówką.Najbardziej rozśmieszył mnie Plina i wyborcza. Hhaha . Super blog. Noty są już dłuższe , niż te pierwsze i jest więcej dialogów. Poprawiłaś się. Oby tak dalej. Zapraszam do mnie http://come-on-cocoa.blogspot.com/ Liczę na kom. :)
OdpowiedzUsuńświetny blog :) trafiłam na niego dość późno, ale szybko wszystko nadrobiłam :) czekam na następny rozdział i dodaje do znajomych :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńwpadnij i do mnie,
pozdrawiam
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/
mam nadzieje ,że to będzie Alek *-* pisz dalej <333
OdpowiedzUsuń